Wprowadzenie | Witamina B17 | Wywiad | Kontakt
 
 
 

Rozmowa z dr med Andreasem Puttichem przeprowadzona przez Panią Andreę von Ammon na Majorce w 2004 roku

Dr med. Andreas Puttich jest jednym z niewielu lekarzy na świecie zajmujących się terapią witaminę B17, który może pochwalić się 20-letnim doświadczeniem. Przeprowadził już ponad tysiąc terapii u pacjentów chorych na raka.
W tym miejscu podzieli się z nami swoimi doświadczeniami.

Podczas leczenia często słyszy się o „cudzie uzdrowienia”. Jak można to rozumieć?

Wystrzegam się takich określeń. To, do czego staram się doprowadzić to aktywacja wewnętrznych sił pacjenta potrzebnych do wyleczenia. Posługuję się przy tym naturalną metodą leczenia, w tym przede wszystkim w przypadku chorób nowotworowych.

Muszę przyznać, że mimo wieloletniej praktyki, wciąż często bywam bardzo wzruszony, widząc, że pacjent, któremu nie dawano nadziei, nagle nabiera sił i znowu może prowadzić niemal normalny tryb życia. W takim przypadku słowo „cud” wydaje się być właściwe. Trudno opisać to uczucie. To chwila prawdziwego szczęścia. Inaczej nie potrafię tego ująć.

Co różni tą metodę od metod stosowanych przez innych lekarzy?

Od dawna podejmowane są próby zrozumienia oraz leczenia choroby nowotworowej, gdzie punktem wyjściowym jest zupełnie inne podejście niż to, które przyjmuje medycyna konwencjonalna. To nowe podejście przyniosło wielki sukces.

Metody, które rozwinęły się w efekcie tych działań, choć niezauważone przez opinię publiczną, pomagają efektywnie wpływać na zahamowanie rozwoju nowotworu. Moim zdaniem ta terapia wydaje się być najbardziej obiecująca.

To brzmi rewolucyjnie!

I tak też jest. Niestety medycyna konwencjonalna w ostatnich latach prawie w ogóle nie zajmowała się badaniem przyczyn chorób, szczególnie w odniesieniu do terapii przeciwnowotworowych.

Wciąż szuka się nowych i bardziej skutecznych substancji toksycznych oraz rozwija takie metody leczenia jak np. radioterapia, bez zrozumienia oraz usuwania prawdziwych przyczyn choroby.

Leczone są w zasadzie tylko symptomy. To prowadzi do deprymujących rezultatów.

Obecnie mówi się już tylko o szansach na przeżycie w granicach do 5 lat. Każda osoba związana z medycyną wie, że wszystkie konwencjonalne terapie nie mają na celu leczenia źródła choroby, skupiając się tylko na symptomach.

Tą sytuację można zobrazować poprzez analogiczny przykład.

Jeszcze w latach 50. istniały w Niemczech niezliczone ilości sanatoriów, gdzie leczono chorych na gruźlicę.

Nie istniała bowiem terapia przyczyn, w klinikach, u tysięcy pacjentów mniej lub bardziej skutecznie leczono jedynie symptomy. Niestety często nadaremnie, wielu pacjentów musiało umrzeć.

Gdzie się podziały te wszystkie kliniki? Została tylko jedna, której jeszcze nie zamknięto.

Dlaczego?

Ponieważ udało się znaleźć sposób na zwalczenie przyczyn tej choroby: odkryto metody leczenia bazujące na antybiotykach, które eliminowały zarazki chorobotwórcze.

Obecnie, przynajmniej u nas, gruźlica nie stanowi już większego zagrożenia.

Te specjalistyczne kliniki trzeba było zlikwidować, bo można było się usunąć przyczyny tej choroby za pomocą skutecznej terapii.

I nikt nie musiał już umierać.

Tego życzyłbym sobie również na polu onkologii.

Przyjemnie jest sobie wyobrazić sytuację, gdy z powodu braku pacjentów zamykane są liczne kliniki onkologiczne w Niemczech.

 

Dla nas, pacjentów, to piękna wizja.

Czym można wyjaśnić obecne podejście? Czy przysięga Hipokratesa nie zobowiązuje do stosowania najlepszej z możliwych terapii w celu leczenia pacjentów?

Zgadza się. Tradycyjna medycyna musi przyswoić sobie jednak inne metody leczenia niż stosowane do tej pory. Jak na razie, nie są jej one znane.

Proszę zauważyć: substancja uzyskiwana z pestek moreli, czyli witamina B17, jest jedną z najbardziej skutecznych substancji antynowotworowych, ale medycyna konwencjonalna ignoruje naukowe dowody. Dlaczego?

Ponieważ tej substancji nie można opatentować. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Wiadomo, zarobić można tylko wtedy, gdy leki pochodzą z chemicznej fabryki farmaceutycznej.

Oficjalnie nie ma zainteresowania witaminą B17 oraz jej skutecznością. Argumentacja osób związanych z dziedziną nauki dotyczącej chorób nowotworowych, że substancja ta nie została dostatecznie zbadana, nie jest przekonująca.

Żądam więc, aby to w końcu zrobiono. Sukcesy w leczeniu za pomocą tej substancji, a są to tysiące przypadków, muszą zostać w końcu zauważone.

Terapia witaminą B17 oraz bazująca na niej teoria dotycząca powstawania nowotworu muszą zostać w końcu naukowo zbadane, bez uprzedzeń oraz bez interesu ekonomicznego.

Tymczasem tysiące pacjentów chorych na raka powinno mieć prawo do stosowania terapii za pomocą witaminy B17 równolegle z tradycyjnymi metodami.

 

Czym jest w zasadzie terapia witaminą B17? Czy może pan ją krótko opisać naszym czytelnikom?

 

Mogę spróbować, choć jest to bardzo złożony temat.

Metoda leczenia witaminą B17 jest wynikiem zupełnie innego podejścia do tej złośliwej choroby. Jej przyczyn nie szuka się na zewnątrz, np. jako infekcji wirusowej, zatrucia substancją wywołującą raka itp. Chorobę tą postrzega się raczej jako rozsądny program biologiczny, który przestał właściwie funkcjonować. Taka teza prowadzi do całkiem nowych wniosków, a co za tym idzie, nowych sposobów leczenia.

 

Proszę to trochę lepiej wyjaśnić.

Chętnie. Spójrzmy na przykład na osobę, której poświęca się tyle uwagi - palacza. Nie ma wątpliwości, że palenie poważnie szkodzi zdrowiu. A jednak palenie nie powoduje raka płuc. Sprawa wygląda trochę inaczej.

 

To nietypowy pogląd.

Gdyby palenie w stu procentach prowadziło do raka, to większość palaczy byłaby chora i nie byłoby takiego, który w efekcie nie zapadłby na raka płuc.

Proszę spojrzeć na byłego prezydenta Niemiec, Helmuta Schmidta. On i jego żona z pewnością są złym przykładem dla tych, którzy starają się wskazywać na zagrożenia spowodowanie paleniem. Palili nałogowo od wczesnej młodości, a żadne z nich nie zachorowało na raka płuc. Inne osoby zaś chorują, choć nigdy nie zaciągnęły się dymem papierosowym.

 

Moja ciekawość rośnie. Dlaczego jedna osoba choruje, a inna nie?

Teoria, na której została oparta terapia witaminą B17, wyjaśnia to w ten sposób: długotrwałe szkodzenie organizmowi, jak to się dzieje w przypadku palacza, powoduje ciągłą konieczność naprawy pęcherzyków płucnych.

Programy naprawcze w organizmie są nieustannie uruchamiane i zatrzymywane. Jeśli podczas naprawy uszkodzonych tkanek dojdzie do zaburzenia tego procesu, następstwem będzie niekontrolowany podział komórek.

Tkanka naprawcza składająca się głównie z komórek embrionalnych rozrasta się w niekontrolowany i inwazyjny sposób, granice komórek lub organów zostają naruszone. Taki przypadek nazywamy chorobą nowotworową.

To znaczy, że ciągłe uszkadzanie tkanki w płucach określa miejsce pojawienia się choroby, ale nie jest jej bezpośrednią przyczyną.

Jeśli przebieg procesów naprawczych zostanie zaburzony, nowotwory zaczynają się pojawiać również w innych miejscach.

To samo dzieje się w przypadku raka skóry po zbyt długim naświetlaniu promieniami UV. Opisany proces zachodzi w odniesieniu do każdej choroby nowotworowej.

Czy dobrze pana zrozumiałam? Powiedział pan, że rak to proces samoleczenia organizmu, który przestaje prawidłowo funkcjonować?

Tak można by to było opisać.

Jakie są w takim razie właściwe mechanizmy odpornościowe, albo inaczej, co się dzieje, jeśli przestaną one właściwie funkcjonować?

W zdrowym organizmie każdego dnia zachodzą procesy naprawcze. Zostają one uruchomione np. po skaleczeniu, a zatrzymane po wytworzeniu nowej tkanki.

Cały proces kończy praca komórek systemu odpornościowego, przede wszystkim  limfocytów grasicozależnych.

Aby limfocyty grasicozależne mogły dobrze wykonać swoje zadanie, komórki   embrionalne muszą zostać rozpoznane przez system odpornościowy.

Odpowiedzialne za to są enzymy trzustki, przede wszystkim trypsyna oraz chymotrypsyna. Jeśli współpraca przebiega sprawnie, to każdy proces naprawczy zostaje poprawnie zakończony.

A jeśli proces nie przebiega właściwie?

W takim wypadku natura może skorzystać z jeszcze jednej linii obronnej.

Chodzi o witaminę B17, która w normalnych warunkach powinna trafiać do organizmu wraz z pożywieniem. Substancja ta niszczy tylko i wyłącznie komórki embrionalne, które rozwijają się nieprawidłowo (nazywamy je trofoblastami).

To efektywny system, który chronił przed rakiem naszych przodków jeszcze sto lat temu. Wcześniej choroba nowotworowa właściwie nie istniała.

Obecnie witamina B17 prawie całkowicie zniknęła z naszego pożywienia.

Niestety, w obecnych warunkach organizm człowieka nie może wykorzystać tej drugiej linii obronnej chroniącej przed rakiem. Ma to tragiczne konsekwencje. To właśnie dlatego staliśmy się ofiarami raka.

Uważa pan więc, że rak rozwija się na skutek niedoboru witamin?

 

Upraszczając, można tak powiedzieć.

Brak witaminy B17 w pożywieniu jest głównym powodem masowego występowaniem nowotworu. Zostaliśmy pozbawieni tego naturalnego sposobu obrony.

Ale nie to jest powodem choroby. Jej przyczyną jest zaburzenie procesów naprawczych. To istotna różnica, o której trzeba pamiętać, aby zrozumieć zasady leczenia witaminą B17.

Które komórki przestają właściwie funkcjonować podczas procesów naprawczych i dlaczego są takie groźne?

Komórki, które odgrywają kluczową rolę w procesie rozwoju choroby nowotworowej nazywamy trofoblastami.

Chodzi tu o komórki z bardzo wczesnej fazy rozwoju embrionalnego, które nadal posiadają właściwość przekształcania się w każdą dowolną komórkę organizmu. Ta zdolność jest istotnym elementem procesów naprawczych w organizmie.

Komórki te są wytwarzane przez organizm w bardzo dużej ilości we wczesnej fazie ciąży. Są to komórki, które po zapłodnieniu wędrują do błony śluzowej macicy, tam przyłączają do macierzystego krwiobiegu w celu wytworzenia łożyska, w którym następnie rozwija się zarodek.

Trofoblasty posiadają specyficzną cechę. Są w stanie przenikać przez ścianki innych komórek. To jedyny rodzaj komórek, które potrafią „przeciąć się” przez inną tkankę. Zauważa tu pani jakieś podobieństwo?

Tak, od razu pomyślałam o komórkach raka. Właśnie dlatego są one tak niebezpieczne. Rozprzestrzeniają się agresywnie, niszcząc w ten sposób organy, a w efekcie cały organizm.

Właśnie. I stąd też pochodzi nazwa „rak”. Komórki rozprzestrzeniają się bowiem po całym organizmie w sposób niekontrolowany. Można to ująć prościej: nowotwór jest swoistego rodzaju łożyskiem, tyle że niewłaściwie umiejscowionym i rozwijającym się bezcelowo.

 

Tak, z tym punktem widzenia trzeba się najpierw oswoić, choć wydaje mi się przekonywujący.

Przyjrzyjmy się bliżej łożysku.
Trofoblasty jako komórki łożyska mogą się rozprzestrzeniać tylko za pomocą jednego z enzymów - glukozydazy.

Jest on czymś na pozór nożyczek komórki, ponieważ rozkłada związki chemiczne sąsiednich komórek.

W przypadku procesów naprawczych lub rozwoju łożyska w macicy to właściwe działanie, ale staje się bardzo niebezpieczne, gdy zachodzi w zdrowej tkance.

Na uwagę zasługuje fakt, że trofoblasty produkują enzym Beta-HCG, którego występowanie można łatwo wykryć poprzez badanie moczu czy krwi.

 

Czy dobrze zrozumiałam? Istnieje enzym, który pojawia się podczas wzrostu komórek łożyska i który można zmierzyć?

 

Tak, o tym medycyna wie od bardzo dawna. Jest to zresztą ten sam enzym, który wskazuje wynik testów ciążowych. W przypadku ciąży bardzo wcześnie da się wykryć występowanie komórek łożyska i enzym Beta-HGC.

Ponieważ we wczesnej ciąży organizm wytwarza dużą ilość komórek łożyska, aby potwierdzić lub wykluczyć ciążę, wystarczy prosty test.

W międzyczasie w dziedzinie technik laboratoryjnych dokonał się ogromny postęp. Istnieją bardzo dokładne metody pomiaru, dzięki którym można stwierdzić ciążę już we wczesnym stadium. Te metody stają się coraz precyzyjniejsze.

Chyba zaczynam rozumieć. Mówi pan o metodzie, dzięki której można stwierdzić obecność komórek łożyska? W takim razie w ten sam sposób można stwierdzić obecność komórek nowotworowych.

Tak. Ponieważ każdy trofoblast wytwarza ten sam enzym, co komórka tworząca łożysko, jego występowanie u osób, które nie są w ciąży, będzie świadczyło o chorobie nowotworowej.

Podczas leczenia moich pacjentów starannie badam jego poziom, ponieważ te informacje służą do kontroli przebiegu choroby, dzięki temu wiadomo czy terapia odnosi sukces.

Jeśli podczas leczenia stężenie tego enzymu we krwi zbliża się do poziomu 0, możemy zakładać, że komórki łożyska nie są już aktywne, a nowotwór przestał się powiększać.

 

Niewiarygodne. Istnieje metoda, dzięki której można precyzyjnie zmierzyć poziom występowania komórek nowotworowych w organizmie, a o której my wszyscy nie wiemy nic. Jak to możliwe?

 

Chodzi o to, że medycyna akademicka ignoruje teorię rozwoju choroby nowotworowej, którą opisałem wcześniej. Co nie ma prawa istnieć, nie istnieje, nawet jeśli mamy dowody w postaci licznych terapii zakończonych sukcesem.

Ale pacjentowi nie pomoże akademicki spór na temat tego, kto ma rację. Jest chory, potrzebuje pomocy i tylko to się dla niego liczy. Powróćmy zatem do bardziej praktycznych pytań. Co ma zrobić pacjent, który jest chory na raka?

Rodzaj stosowanej terapii jest logiczną konsekwencją faz rozwoju raka. Spróbuję przedstawić poszczególne etapy.

Choroba nowotworowa ma tą właściwość, że organizm nie jest w stanie sam sobie z nią poradzić. Potrzebna jest pomoc z zewnątrz. System immunologiczny nie potrafi sam pokonać raka.

Wtedy trzeba wykorzystać drugą naturalną metodę obronną, którą podarowała nam natura i sięgnąć po witaminę B17, czyli zawartą w owocach pestkowych oraz wielu innych roślinach gorycz.

To oczywiste, że w przypadku raka nie wystarcza już taka jej ilość, jaką można znaleźć w pożywieniu. Potrzebne będą większe dawki.

Możemy być wdzięczni dr Krebsowi, że udało mu się wyabstrahować tą substancję z gorzkich pestek moreli. Posiadając amigdalinę, znaną też jako witamina B17 czy Letril, dysponujemy najskuteczniejszą istniejącą bronią naturalną służącą do walki z rakiem i powinniśmy, a nawet musimy ją wykorzystać!

W tym momencie lekarz i pacjent rozpoczynają wyścig z czasem w walce z nowotworem.

Zasadniczym pytanie to: czy uda się doprowadzić do sytuacji, w której ilość likwidowanych komórek nowotworowych będzie większa od ilości komórek powstających? Wynik tego działania jest bowiem kluczem do sukcesu, czyli wyzdrowienia.

Dopiero wtedy, gdy uda się zahamować proces powstawania nowych komórek nowotworowych, możemy przejść do kolejnego etapu, czyli likwidacji pozostałych komórek złośliwych poprzez wzmocnienie działania systemu immunologicznego organizmu.

Nie do końca rozumiem, na czym polega różnica pomiędzy witaminą B17, Letrilem i amigdaliną. Najwyraźniej istnieje tu zamęt językowy.

W żadnym wypadku, jest to bardzo proste. Te trzy pojęcia to jedno i to samo.

Gdy znaleziono substancję znajdującą się w miąższu twardej pestki, a było to już w połowie XIX w., nadając jej chemiczną nazwę - nitriloside czyli glikozyd cyjanogenny (jeszcze prościej – molekuła cukru zawierająca cyjanowodór), wiedziano już o jej silnych właściwościach leczniczych.

Moja babcia często mówiła do mnie podczas pieczenia bożonarodzeniowych ciastek: „Chłopcze, zjedz trochę gorzkich migdałów, są dobre dla zdrowia, zawierają kwas pruski.”

Później zaczęto obawiać się toksycznego działania kwasu pruskiego, ale to skutek braku wiedzy na temat składu chemicznego witaminy B17.

To dr Krebsowi, amerykańskiemu naukowcowi, zawdzięczamy wyabstrahowanie tej substancji, dzięki czemu możemy ją stosować w czystej oraz wysokoskoncentrowanej postaci jako bezpieczny lek.

Ale skąd nazwa witamina B17? O ile mi wiadomo, witaminy występują tylko jako składniki pożywienia.

Zgadza się, również witamina B17 w przeszłości znajdowała się głównie w pożywieniu. Słowo witamina w dosłownym tłumaczeniu znaczy „substancja życia”. Chodzi o składnik pożywienia, który jest niezbędny do przeżycia.

Wystarczy wziąć za przykład witaminę C. Jeśli brakuje jej w pokarmie, ludzie zapadają na okropną chorobę zwaną szkorbutem. W ostatnich stuleciach zebrała ona straszliwe żniwo – cierpiały na nią miliony osób. Wydawało się, że w tym przypadku nie istnieją skuteczne sposoby leczenia.

Dopiero wtedy, gdy pojawiły się oficjalne naukowe dowody na to, że to brak witaminy prowadził do śmierci tylu osób, choroba mogła zostać skutecznie leczona.

Nie leczono jednak za pomocą wyszukanych chemioterapii czy też bardzo precyzyjnych technicznie terapii protonowych. Nie. Pacjentom zaczęto dawać sok z cytryny i zdrowieli.

Witamina B17 jest zatem niezbędnym do przeżycia składnikiem pożywienia, ponieważ jej brak prowadzi do choroby, która, gdy nieleczona, prowadzi do śmierci.  Witamina B17 jest substancją konieczną do ochrony przed nowotworem. Jeśli brakuje jej w pożywieniu, ludzie masowo zapadają na raka. Tak też dzieje się w dzisiejszych czasach.
Jeśli porównać zawartość witaminy B17 w pożywieniu różnych grup etnicznych, można dojść do wręcz szokujących wniosków.

Pierwotne grupy etniczne, których nawyki żywieniowe nie zmieniły się od stuleci, spożywają pokarmy bogate w witaminę B17.

Tutaj Panią zaskoczę.

Porównując zawartość witaminy B17 w pożywieniu z częstotliwością zachorowań na raka, można jednoznacznie stwierdzić, że społeczności spożywające duże ilości witaminy B17 nigdy nie chorują na raka.

Wspaniałym przykładem jest społeczność Hunza. Ci ludzie od dawien dawna spożywają spożywają dużo moreli, a przy tym także pestek moreli.

Właściwie nie odnotowuje się tam przypadków chorób nowotworowych.

Kiedy jednak osoba z tej społeczności zamieszka w świecie zachodnim, szybko wzrasta u niej ryzyko zachorowania na raka, osiągając taki sam poziom jak u mieszkańców Europy Zachodniej.

To powinno nam dać do myślenia.

 

Albo zachęcić do spożywania pestek moreli jako suplementu diety.

 

Tak. Profilaktycznie zalecam spożywanie 3-5 pestek dziennie. W przypadku choroby potrzebna jest dużo większa dawka.

 

Mówił pan o terapii witaminą B17. Jakie są inne strategie leczenia?

 

Jeśli komórki łożyska rozprzestrzeniają się bez ograniczeń, trzeba przede wszystkim zahamować ten proces wzrostu i sprawić, by system odpornościowy organizmu odzyskał nad nim kontrolę. Istotną rolę odgrywają tu proteolityczne enzymy trzustki. Demaskują one komórki nowotworowe, dzięki czemu stają się one rozpoznawane przez komórki systemu odpornościowego, limfocyty grasicozależne.

Enzymy muszą zostać dostarczone do organizmu w dużych ilościach – w postaci preparatów doustnych, za pomocą lewatyw oraz poprzez pożywienie bogate w naturalne enzymy.

W dalszej fazie leczenia dużą rolę odgrywają rośliny lecznicze, które wspomagają działanie trzustki.

Sukces przynieść może jedynie absolutna determinacja i konsekwencja.

Kolejnym krokiem jest aktywacja systemu immunologicznego organizmu.

W trakcie biologicznej terapii przeciwnowotworowej podejmuje się liczne działania mające na celu jego wzmocnienie. Najlepsze efekty jednakże przynosi bezpośrednie działanie na grasicę za pomocą preparatów komórkowych.

 

Myślę, że nie każdy wie, co to jest grasica. Proszę nam ją opisać.

 

To najważniejszy organ wspomagający system odpornościowy. Znajduje się w śródpiersiu przednim, tuż za mostkiem.

Wielkość grasicy zmniejsza się wraz z wiekiem, organ kurczy się, a w związku z tym odporność komórkowa organizmu jest coraz mniejsza.

To właśnie dlatego choroba nowotworowa występuje częściej u osób starszych.

Grasica wytwarza limfocyty T, czyli komórki odpornościowe, które rozpoznają oraz eliminują tkankę obcą.

Ten mechanizm hamuje proces tworzenia się komórek łożyska lub nowotworu.

Można się łatwo domyślić, że limfocyty T pełnią wyjątkową funkcję w procesie leczenia choroby nowotworowej.

Właśnie dlatego grasica musi zostać wzmocniona.

Terapia za pomocą preparatów komórkowych została poparta licznymi badaniami i osiąga bardzo pozytywne rezultaty.

Preparaty komórkowe działają bezpośrednio na grasicę. Prowadzą one do zwiększenia produkcji komórek odpornościowych, a co najważniejsze, dzięki nim grasica zmienia na stałe swoją wielkość, co oznacza, że produkcja komórek odpornościowych zostaje zwiększona na długi czas.

 

 

Jak przebiega terapia komórkowa?

 

Preparaty te regularnie, np. raz w tygodniu, wstrzykuje się domięśniowo. Zawierają one komórki grasicy albo komórki innych organów.

Na podstawie moich doświadczeń, muszę stwierdzić, że najlepsze rezultaty przynosi jednorazowa terapia, podczas której aplikowane zostają przez parę dni pod rząd preparaty zawierające duże ilości komórek.

W tym celu używa się przygotowywanych na miejscu roztworów.

Tym sposobem wstrzyknięte komórki wędrują do grasicy, wywołując długotrwałe pozytywne efekty.

Grasica zostaje odmłodzona.

 

Ale powróćmy na moment do tematu witaminy B17. Wciąż słyszy się ostrzeżenia, że ta substancja jest niebezpieczna, ponieważ jest trująca.

 

Faktycznie, to przykry temat. Przyglądając się przyczynom takich postaw, nasuwa się wniosek, że twierdzenie jakoby witamina B17 była niebezpieczna, jest głównym argumentem kampanii mającej na celu zniesławienie oraz uniemożliwienie leczenia witaminą B17. Propaganda ta istnieje już od połowy lat 70.

Chodzi tu tylko i wyłącznie o interesy ekonomiczne. Niestety te nieprawdziwe opinie często wywołują u pacjentów stan niepewności i w ten sposób udaremniają poważną dyskusję dotyczącą tego tematu.

Należy w końcu położyć kres rozprzestrzenianiu tych błędnym informacją. Do tego jednak potrzeba naukowych dowodów. Ale ponownie przyjrzyjmy się faktom.

Jak dotąd nie zarejestrowano żadnego udokumentowanego przypadku zatrucia wywołanego przez witaminę B17.

Wszystkie tego typu informacje były przekazywane przez prasę, a po zbadaniu okazywały się być nieprawdziwe.

Organizm posiada bardzo skuteczny system ochronny, który zabezpiecza go przed   szkodliwym działaniem związku cyjanowodoru powstającym na pewien czas na skutek rozpadu molekuły witaminy B17. Umożliwia to enzym zwany rodanazą. Enzym ten znajduje się we wszystkich zdrowych komórkach organizmu oprócz komórek raka. To przykład nieskończonej mądrości natury.

Chroni on organizm przed ewentualnym zatruciem.

I jeszcze jeden argument krytyków: Witamina B17 jest nieskuteczna, ponieważ nie istnieją na jej temat żadne naukowe badania. Jaki jest stan rzeczy w obecnym momencie?

 

Faktycznie. Gdy chodzi o badania naukowe w tym zakresie, sytuacja w ostatnich latach przedstawia się raczej marnie.
Wynika to z braku poważnego zainteresowania takimi badaniami ze strony instytucji naukowych na przestrzeni minionych 30 lat.

Choć badania prowadzone w Sloan Kettering Hospital, poparte rzetelnymi danymi statystycznymi, jednoznacznie potwierdzają skuteczność witaminy B17 oraz bezpieczeństwo jej stosowania w walce z rakiem, eksperci z dziedziny nauki udaremniają dalsze badania dotyczące tego leku.

Posługują się przy tym nieprzekonywującym i oklepanym argumentem, że witamina B17 jest substancją niebezpieczną, ponieważ zawiera kwas cyjanowodorowy.

Badania przeprowadzone w latach 70. jednoznacznie wykazały, że witamina B17 nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowych komórek organizmu.

Obawy dotyczące jej rzekomej toksyczności nie mają zatem żadnych naukowych podstaw.

Dlaczego kampania skierowana przeciwko uznaniu witaminy B17 za lek odniosła tak duży ogólnoświatowy sukces? Substancja ta została zmarginalizowana, a z terapii z jej zastosowaniem korzystają jedynie pacjenci, którzy przypadkowo albo na skutek własnych poszukiwań natrafili na   informacje na ten temat.

Chodzi tu przede wszystkim o konflikt wspólnoty interesów.

W tym samym stopniu, w jakim naukowo potwierdzono skuteczność witaminy B17 i faktu tego nie można było dłużej ignorować, w dużych koncernach związanych z przemysłem farmaceutycznym pojawił się lęk, że w walce przeciwko nowotworom mógłby nastąpić przełom.

Inne metody jak chemioterpia, a także naświetlanie oraz wszystko, co wytworzyły oraz zbadały do tej pory laboratoria farmaceutyczne, mogły stać się bezużyteczne.

Problemu choroby nowotworowej nie da się rozwiązać za pomocą jeszcze silniejszych środków oraz bardziej radykalnych metod. Badając poziom skuteczność różnych rodzajów chemioterapii, w 85% przypadków porównuje się jeden chemioterapeutyk z innym.

Nie zmienia to faktu, że chemioterapia nie jest tak skuteczna, jakby sobie tego życzyły wszystkie osoby zainteresowane.
Jeśli jeden czy drugi chemioterapeutyk nie jest skuteczny, to połączenie ich ze sobą nie podwyższy ich skuteczności.

Rozumie to nawet gospodyni domowa.

Jeśli obiad jest przypalony i niesmaczny nie stanie się lepszy, jeśli dodam do niego inną nieudaną potrawę.

Nauka już od dłuższego czasu znajduje się w ślepej uliczce.

Nie rozwiążemy problemu choroby nowotworowej, jeśli będziemy się starali rozwiązać go od zewnątrz, to znaczy poprzez ingerencję za pomocą środków chemicznych. To nie doprowadzi do uleczenia, ale w najlepszym wypadku do przedłużenia życia oraz do stłumienia symptomów choroby nowotworowej.

W medycynie konwencjonalnej brakuje rzetelnej koncepcji dotyczącej zwalczania przyczyn raka.

Już sam fakt, że lek nie jest chemiczną trucizną wytworzoną w laboratorium, wywołuje silne uczucia strachu wśród przedstawicieli koncernów.

Jaki los czekałby leki, w które inwestują?

Pozostało tylko jedno rozwiązanie.

Przedstawić witaminę B17 w najgorszym świetle. Początkowo  próbowano to osiągnąć poprzez ignorowanie wszystkich badań naukowych, a kiedy to już nie było możliwe, ponieważ dowody jej skuteczności stały się zbyt oczywiste, pozostał jeszcze jeden sposób, który stosuje się w takich wypadkach.

To znaczy?

Stwierdzono po prostu:
Witamina B17 jest toksyczna. Ten argument okazał się jednak niewystarczający, bo przecież chemioterapeutyki też są toksyczne, w przeciwnym razie nie byłyby skuteczne. Oznajmiono więc, że witamina B17 zagraża życiu.

Ponieważ nie dało się tego udowodnić - badania toksykologiczne wskazywały na przeciwny stan rzeczy- przemysł farmaceutyczny wykorzystał siłę opinii publicznej.

W mediach zaczęto opisywać przypadki śmiertelne. Opisano przypadek małżeństwa z amerykańskiej prowincji, które rzekomo zmarło po zjedzeniu gorzkich pestek moreli. Dziennikarze, którzy chcieli dowiedzieć się więcej na ten temat, nie znaleźli  żadnych informacji na temat nazwisk czy miejsca, w którym miało dojść do tego przykrego zdarzenia.

Ale historia ta przeraża nawet dziś, a wzbudzanie strachu wokół tematu dotyczącego witaminy B17 jest działaniem zamierzonym.

Ten sposób okazuje się wyjątkowo skuteczny.

Taką sytuację obrazuje inny podobny przypadek.

Jeszcze niedawno sugerowano, że przyjmowanie witaminy C nie ma sensu, że jest to kosztowne, a koniec końców ta witamina i tak jest wydalana z moczem. Obecnie również ostrzega się przed zagrożeniem związanym ze stosowaniem tej niegroźnej witaminy.

Ponieważ jednak te informacje wciąż nie zniechęciły dostatecznej ilości osób do  zażywania witaminy C w celu utrzymania zdrowia, nagle uznano, że jej przyjmowanie może prowadzić do zawałów serca, co rzekomo zostało udowodnione poprzez mało znaczące badania, które jednakże zostały szeroko opublikowane.

Gdyby zebrać wszystkie dokumentacje badań potwierdzających pozytywny wpływ witaminy C na ludzkie zdrowie, to prawdopodobnie powstałaby z tego wieża 10-metrowej wysokości.

Nie opublikowano jednak żadnego z wyników tych badań, przedstawiono jedynie to, w którym udział wzięło 20 osób.

Niewiarygodne, że konsumentów czy czytelników uważa się za tak głupich. Takie działania osiągają jednak swój cel.

Wywołana niepewność oraz strach pozostawiają swój ślad.

Obecnie większość osób uważa, że lepiej połykać tabletki wyprodukowane w laboratorium niż spożywać witaminy w postaci naturalnej, ponieważ tabletki są bezpieczniejsze.
W ten sposób udało się zniszczyć zaufanie konsumentów względem substancji naturalnych.

Ten sam los spotkał witaminę B17.
I aby całkowicie uniemożliwić stosowanie tej substancji, która jest naturalnym środkiem antynowotworowym, w USA zakazano jej użycia, a lekarzy oraz pacjentów, którzy sięgali po nią mimo zakazu, zaczęto zwyczajnie ścigać.

W historii Ameryki to bezprecedensowy przypadek, żeby państwo ingerowało w sprawy dotyczące osobistej decyzji związanej z wyborem odpowiedniej terapii.

Słuchając pana, przychodzi mi na myśl pewne powiedzenie:

Nie drażnij psa, to cię nie ukąsi.

Gdyby witamina B17 byłaby całkowicie nieskuteczna i nie przynosiła rezultatów, urzędy na całym świecie nie zajmowałyby się udaremnianiem jej stosowania.
Być może ten fakt jest właśnie dowodem na to, że witamna B17 jest dużo bardziej skutecznym środkiem antynowotworowym niż nam się wydaje.

Brzmi to logicznie.

Być może osoby zajmujące najwyższe stanowiska w koncernach farmaceutycznych bardzo dokładnie przestudiowały naukowe badania i nie miały wątpliwości co do skuteczności witaminy B17.

To sprawiło, że nie mogły spokojnie spać, myśląc o złości akcjonariuszy tracących zyski ze sprzedaży akcji koncernów chemicznych, dlatego zdecydowały się na kontratak czyli walkę o zakaz stosowania witaminy B17.

Ma pani rację. Witamina B17 jest traktowana jako zagrożenie. To się musi zmienić. Potrzebujemy instytucji naukowych, które są niezależne od przemysłu farmaceutycznego i obojętne względem jego interesów, ponieważ są zobowiązane do mówienia prawdy.
Bardzo bym sobie życzył, żeby przeprowadzono naukowe badania na temat witaminy B17.
To rozwiałoby wszystkie wątpliwości, o których właśnie mówiliśmy.

Jak wygląda sytuacja prawna odnośnie witaminy B17 tu w Europie?

Dzięki Bogu, to co wydarzyło się w Ameryce nie może mieć miejsca w Europie, a przede wszystkim w Niemczech. Tutaj nie można zabronić czegoś całkowicie bezpodstawnie.

W Niemczech prawo do wolnego wyboru terapii jest najwyższym dobrem i dlatego procesy sądowe dotyczące stosowania witaminy B17 często kończą się pomyślnie.

Wyższy Sąd Krajowy w Niemczech wydał zgodę na stosowanie witaminy B17 przez lekarzy w celach terapeutycznych, ponieważ substancja ta nie jest ani toksyczna ani niebezpieczna.

Wciąż jednak natrafiam na informacje, że witamina B17 jest jednak toksyczna, a jej stosowanie karalne.

To jedno z tych kłamstw, które trudno zwalczyć.

Podejmowane próby wyjaśnienia tej sprawy, czy to w programie niemieckiej telewizji publicznej ZDF czy na portalu internetowym Wikipedia, nie przynoszą skutku.

Prawda jest po prostu ignorowana.

To niewiarygodne.

Fakty są takie, że witamina B17, jak każdy inny lek, jest dostępna w aptece na receptę i jeśli lekarz ma wystarczające doświadczenie na tym polu, może stosować ją w leczeniu pacjentów.

Witamina B17 jest dostępna w postaci roztworu do zastrzyków domięśniowych, jako płyn do infuzji, w kapsułkach, kroplach, a nawet jako maść do stosowania zewnętrznego.

 

Jeśli taki jest stan faktyczny, to naprawdę nie rozumiem, dlaczego w telewizji oraz internecie podaje się tak błędne informacje i powoli utwierdzam się w przekonaniu, że propagowanie nieprawdziwych informacji przez dziennikarzy  nie jest wynikiem ich niewiedzy.

Tutaj chodzi o coś zupełnie innego.

Dobrze, że wyjaśnił pan tą sprawę, ponieważ wciąż budzi ona kontrowersje.

Dlaczego stosowana przez pana całościowa koncepcji leczenia raka jest tak wyjątkowa?

Nie dążę do monoterapeutycznych założeń ani w medycynie klasycznej ani też w medycynie naturalnej. Zasady terapii witaminą B17 opierają się na wielu innych koncepcjach terapeutycznych, których nie będę teraz szerzej omawiał. Chodzi tu na przykład o odpowiednie odżywianie i oczyszczanie komórek oraz całego organizmu. Terapię witaminą B17 można również stosować w połączeniu z klasycznymi metodami proponowanymi przez medycynę konwencjonalną. Wiele można by mówić na ten temat.

Wierzę, że istnieje wiele dróg prowadzących do celu, czyli wyzdrowienia pacjenta.

Proszę mi wierzyć, że każdego dnia odczuwam wdzięczność za uzdrowienia, których doznają moi pacjenci i które mogę przeżywać razem z nimi.

 

Jakie są pana kompetencje?

Ukończyłem 6-letnie studia medyczne, habilitowałem się, przeprowadzając przy tym naukowe badania z zakresu medycyny. Zdobyłem też solidne praktyczne doświadczenie pracując w szpitalu, podobnie jak inni dobrze wykształceni lekarze.

Mój rozwój zawodowy oraz naukowy nie różnił się od tego innych lekarzy.

Posiadając akademicką wiedzę lekarską, zna się również jej słabe strony i można próbować je przezwyciężyć.

Zaufałem od nowa niedocenianym siłom natury i chciałbym wykorzystać moją wiedzę na ten temat, niosąc pomoc innym.

 

Doktorze Puttich, na czym opiera pan swoje decyzje, dobierając odpowiednie metody leczenia?

Próbuję zrozumieć i poznać pacjenta, w przeciwieństwie do wielu moich kolegów nie obawiam się poznać psychiki, umysłu oraz ciała danego pacjenta.

Niektórzy twierdzą, że takie zdolności to dar.

Proszę nie przesadzać, robię to, co potrafię i wypełniam swoją powinność.

 

Doktorze Puttich, bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmowę przeprowadziła Andrea von Ammon.